Hitler nie był lewakiem, ale…
Zawsze się zastanawiałem: jak to jest być po stronie buców. Egoistów, szykaniarzy, zwykłych palantów wykorzystujących swoją pozycję, by gnębić innych? Po co być kimś takim, czy to się w ogóle, poza moralnym samopoczuciem, na dłuższą metę opłaca?
Jestem, owszem, skrajnym indywidualistą, ale bez odnoszącego się wzajemnie do siebie mądrze i wyrozumiale, samorealizującego się społeczeństwa o zapewnionych podstawach bytu mój skrajny indywidualizm byłby ciągłą walką z dżunglą i depresją, czyli w zasadzie na nic by się nie zdał, bo przez cały czas musiałbym się zajmować walką o to, by choć przez chwilę się porealizować. Na polu innym niż taka walka, bo gdyby mój indywidualizm syciła sama walka, to równie dobrze mógłbym być zwierzęciem i rolę człowieka odstąpić co bardziej wrażliwym braciom mniejszym, takim szympansim Aniom z Zielonego Wzgórza czy delfinim Jankom Muzykantom.
Dlatego nigdy nie kumałem: co tym pop-konserwatystom przeszkadza równouprawnienie kobiet, śluby gejów, empatyczna opieka psychologiczna, która nie każe ludziom tłumić swoich popędów w imię „mężczyzna pachnie koniem, płacze tylko na grobach przodków, nie maluje się i kopuluje wyłącznie z damami”: nie chcą, to niech nie kopulują z panami, niech śmierdzą koniem, niech lecą się wypłakać na grób przodka, jak se rękę złamią, jak to Wilq ostatnio pięknie opisał, komu to robi. Co im więc przeszkadza lewica, która po prostu pozostawia wybór?
Ale gdy tylko choć na chwilę wlezę znów do lewobanieczki, gdy usłyszę ten jazgot przeideologizowany, czy można o Margot to czy nie to, czy można mieć wybór, czy poprawnie genderowo będzie tak czy siak czy owak, czy wolno mieć afro czy dready, czy to już kulturowe przywłaszczenie, czy można mieć wątpliwości w sprawie postulowanych przez lewicę modeli gospodarki, ich wpływu na demokrację, w ogóle obawiać się jakichś tendencji w lewicowych nurtach, czy wolno to, czy wolno tamto (a wniosek jest taki, że nie wolno, bo to nie jest rozdebatowane ścieranie stanowisk i branie pod uwagę wielu nurtów, które się wzajemnie szlifują, tylko zapędzanie do męczącego dogmatu, gdzie trzeba unisono skandować jedno i to samo, czyli hejt na libków i dziadersów) – to zaczynam mieć ochotę wyśpiewywać peany na cześć mojego szczątkowego egoizmu, podlewać go.
Krzyczeć, że pie**olę waszą polityczną poprawność, że nie będę się do nikogo zwracał tak, jak ten ktoś chce, tylko jak ja chcę itd. Tak samo jak do księdza, do którego nigdy nie powiem „proszę księdza”, bo mam gdzieś jego głupi średniowieczny cosplay w duszpasterza i owieczkę i nie będę w to grał, i to jako owieczka.
Przesadzam, oczywiście, bo nie zamierzam mówić „on” na kogoś, o kim wiem, że tego nie chce i jest to dla niego/niej ważne, ale coś jest na rzeczy, bo chrześcijaństwo też się zaczęło jako ruch empatyków, tak społecznych, jak wobec jednostki, sprzeciwiało się łatwym ocenom moralnym (kto z was jest bez grzechu…) – i co się z nim stało?
Teraz, gdy widzę tych cosplayowców nadętych moralną wyższością i wpychających ludziom głowy w nieświeże już dawno dogmaty, to mam ochotę iść i ich rozgonić jak Jezus petrów ze świątyni, krzycząc, żeby nie niszczyli ludziom psychiki i mentalności tym nakładaniem toksycznego zewnętrznego pancerza na moralność, bo moralność to jest coś, co trzeba podlewać jako szkielet w człowieku rosnący. A taki szkielet może tylko wykształcić otwarte, niedogmatyczne, empatyczne, dialogowe społeczeństwo. Lewica idzie tą samą drogą, którą poszedł Kościół, i w tym sensie mogę zrozumieć tych prawicowców, którzy mówią, że jest jej w obecnym kształcie bliżej mentalnie do totalitarnych ideologii niż liberałom.
Rzecz w tym, że sami nie są liberałami, a jeśli już, to gospodarczymi, a ich kościelny konserwatyzm jest tego totalizmu jeszcze bliżej, ale to inna sprawa.
W każdym razie – szkoda. Bo tylko intelektualna, pragmatyczna lewica, liberalna intelektualnie, empatyczna społecznie – mogłaby nas uratować przed nieuniknionymi barbaryzującymi skutkami rozszerzenia debaty publicznej, czyli czegoś, o co wszyscy demokraci się modlili i co się stało, ale co niesie ze sobą również potencjał, niestety, wulgaryzujący, przynajmniej do czasu, gdy uczestnicy tej debaty pochodzący ze środowisk wykluczonych do tej pory ekonomicznie, a więc i edukacyjnie itd. się z tego wykluczenia nie wyrwą. Społeczeństwa syte myślą w kategoriach samorealizacji, a więc są otwarte i tolerancyjne, bo mogą sobie na to pozwolić.
Te biedne są zachowawcze, bo myślą przetrwaniowo, bo w życiu muszą walczyć o podstawowe potrzeby. To się nie odnosi do wszystkich jednostek, oczywiście, ale – biorąc pod uwagę też inne czynniki – sprawdza się w realu. Wiem, że bogata Arabia Saudyjska jest konserwatywna, ale tam czynnik kulturowy nadal dominuje nad krótkim i w dodatku palcem na piasku pisanym okresem bogactwa, wiem, że Gdula w „Miastku” pisał o odruchu prostackiej pewności siebie pokolenia małej stabilizacji, ale na dłuższą metę to działa. I tylko lewica byłaby w stanie zapewnić szerokim masom tak równość ekonomiczną, jak nieobskuranckie rozumienie świata i społecznych relacji.
Ale zamieniła się w bandę neokleryków i przegrywa wszystko. Jesteśmy więc, dopóki się nie zmieni, skazani na prawicowych populistów. I oby się szybko odczarnczali.
Komentarze
Ciekawy tekst, ale pewne fragmenty …
Na przykład ten fragment dotyczący ślubu gejów i kopulacji z panami.
Oczywiście na każdy fakt można spojrzeć rożną perspektywą. Perspektywą geja, pani z USC , ślubnego welonu, konia, czy panopani Margot, czyli perspektywą wybitnie indywidualną.
Ale każda indywidualna decyzja ( nawet konia) wpływa na procesy makro i zjawiska globalne.
Na przykład znany i lubiany- również szczególnie przez Tony Blaira ( był jego nadwornym socjologiem) – Anthony Giddens w „Nowoczesności i tożsamości…” zawarł myśl która karze na wszystkie te zjawiska spojrzeć także jako na zjawiska reprodukcyjne.
Jego zdaniem te „decyzje reprodukcyjne wiążą preferencje i opcje indywidualne z dalszym istnieniem ludzkiego. ”
czyli będzie wydawana Polityka, czy nie i dla kogo? No chyba, że dla koni, to wtedy nie będzie problemu.
Tak postrzega problem …końskiego potu Anthony Giddens, o którym powiedzieć, że jest pop-konserwatystą, znaczyłoby że jest popem który bardzo lubi konserwy.
Podoba mi się termin „pop-konserwatysta”. I co tu dużo mówić, podoba mi się ten blog. Szkoda jednak, że jedynym komentatorem jest na nim notoryczny pop-konserwatywny wielonickowy troll.
Od samego początku „przypadku Margot” twierdziłem, że to problem dla psychiatry a nie do zawracania głowy wszystkim. Kto ma określić, gdzie przebiegają granice między chorobą psychiczną z zwykłym pierdolcem ?
Wg mnie są to uznane w danej społeczności normy etyczne i estetyczne, rozgraniczenie między sferą publiczną a prywatną, intymną.
W PRL-u władza nie mówiła nam „całej prawdy” a to po 1989 wręcz nas okłamuje i robi z nas, a właściwie z tych, którzy jej wierzą coraz większych głupoli.
Może właściwym byłoby dziś skończyć z tymi podziałami na „lewactwo” czy „prawactwo” a ograniczyć się do podziału ludzi na „mądrych i rozsądnych” i na „pojebanych idiotów”.
Do wiadomości PT czytelników.
Człowiek racjonalny, powinien wyzbyć się wszelkich złudzeń odnośnie przyszłości tego kraju.
Jesteśmy skazani na życie w państwie wyznaniowym, gdzie de facto obowiązuje tzw. prawo naturalne głoszone przez wrogie wszystkiemu plemię zidiociałych przebierańców. Teokracji nie da się pogodzić z demokracją, a jak widać Polacy preferują to pierwsze – o drugim nie mają pojęcia. Przyjdzie czas zmiany konstytucji, której i tak rządzący nie przestrzegają, gdzie zostanie jasno i wyraźnie napisane to czego zażąda polski odłam chrześcijaństwa. Takie fanaberie jak niewłaściwa tożsamość płciowa, czy jakieś związki partnerskie zostaną wyplenione jak chwasty.
Nie będzie też ślubów cywilnych, a rozwody będą tylko dla wybranych
jak np. pewien propagandysta od TV. Przed wojną , aby otrzymać rozwód trzeba było zmienić wyznanie, tak że to nic nowego w sytuacji, gdzie rządzący stawiają sobie za wzór II RP.
Nic też nie da się zrobić z takimi sprawami jak ekologiczne podejście do życia, bo Polak dobrze się czuje gdy wokoło walają się śmiecie w lesie, czy nad rzeką. Słowo ekologia zostanie wymazane ze słowników.
Czas umierać.
Sam też nie potrafię pojąć, jak to jest, że odkrycie występujących u ludzi 23 par chromosomów z czego ostatnia decyduje o płci fizycznej, jeszcze nie dotarła nawet na uniwersytety (profesor domniemany Czarnek tego chyba nie wie). Trudno się więc dziwić zwykłym ludziom po maturze, że reagują jak ostatnie tłumoki. Nawet tu na blogu taki występuje. Mógłbym tu opisać występujące kombinacje chromosomów płciowych X i Y, ale nie zrobię tego, trochę wysiłku moi mili i nie będziecie wypisywać głupot i się kompromitować. Ziemia jest okrągła, a płci jest trochę więcej niż 2 i wiedzieli już o tym starożytnie, co możecie jak wam się chce oczywiście poczytać w mitologii greckiej. A jak nie to do kościółka i leżeć krzyżem, albo na krzyżu, czy jakoś tam.
Pa
Do mitologii greckiej dodałbym religie Czarnego Lądu.
Proszę nie dziękować za wsparcie. Musimy sobie po prostu pomagać.
Ziemowit Szczerek pisze m.in.: –„… mogłaby nas uratować przed nieuniknionymi barbaryzującymi skutkami rozszerzenia debaty publicznej, czyli czegoś, o co wszyscy demokraci się modlili i co się stało, ale co niesie ze sobą również potencjał, niestety, wulgaryzujący, przynajmniej do czasu, gdy uczestnicy tej debaty pochodzący ze środowisk wykluczonych do tej pory ekonomicznie, a więc i edukacyjnie itd. się z tego wykluczenia nie wyrwą…”
Trochę oderwany fragment, ale chodzi mi o terminy : „barbaryzujące skutki” , „potencjał
wulgaryzujący”.
A ten link chyba zahacza chyba „wulgarnych barbarzyńców”.
https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/190129838-Badania-Wieksza-nienawisc-po-stronie-zwolennikow-opozycji-niz-PiS.html
Może trochę w tym momencie naciągam, ale chciałbym pokazać, że nie taki ten diabeł straszny jak go niektórzy malarze malują.
A jeżeli miałbym coś radzić lewicy ( piszę na serio) którą kiedyś aktywnie wspierałem i od czasu do czasu wchodziłem z tego tytułu w koszty ( na przykład zaliczony mandat kiedy jako kierowca z ekipą rozlepiającą plakaty wyborcze o pierwszej w nocy wjechałem na rondo pod prąd, bo przecież ludzie lewicy nie będę się poruszać ruchem prawostronnym) to sugeruje co by się dosyć precyzyjnie ideowo określiła. Bo na dzisiaj gdyby twarz pana Zandberga była twarzą lewicy to może znów wjechałbym na rondo… ale kiedy lansowany jest jakiś paradygmat żywcem zapożyczony od nowojorskiej śmietanki towarzyskiej i paryskich kawiarni, a twarzą lewicy jest pan Czarzasty zakochany w swoich bonmotach, to ja objazdem omijam swoje rondo… i wyborach ( od sołtysa do prezydenta) udziału po prostu nie biorę.
Do Paryża i Nowego Jorku dodałbym laboratoria chemiczno-biologiczno-medyczne… chociażby z Kiszyniowa. Ponoć pracownia chromosomów jest tam na bardzo wysokim poziomie.
Tam szuka dzisiaj swego natchnienia postępowa polska lewica.
***** pis
@BWTB
Poniżej cytat z artykułu Łukasza Sadowskiego – biologa z poznańskiego UP
„W biologii istnieje co najmniej płeć genowa, chromosomowa, anatomiczna i fizjologiczna (o płci mózgu oraz płci hormonalnej opowiem w osobnym akapicie).
Ten porządek nie sprawia jednak, że mamy kilka płci, bo one mieszczą się w ramach „męskiej” i „żeńskiej”, lecz że płeć biologiczna jest usystematyzowana na kilku wspomnianych poziomach (genowym, chromosomowym, anatomicznym itd.). Jeśli więc ktoś twierdzi, że mamy więcej płci biologicznych niż dwie, nie mówi w rzeczywistości o płci samej w sobie, tylko o poziomach jej uporządkowania. Spotkałem się niejednokrotnie z mówieniem, że istnieje kilka płci biologicznych, tak jakby płeć genową, chromosomową czy anatomiczną można było postawić obok płci żeńskiej i płci męskiej, podczas gdy są to zupełnie inne porządki. ”
Więcej na: https://www.totylkoteoria.pl/2020/02/plec-biologiczna-kulturowa-gender.html
Tak więc mamy DWIE PŁCIE – MĘSKĄ i ŻEŃSKĄ.
Jako że nie ma rzeczy idealnej lecz są tylko z mniejszymi lub większymi ODCHYŁKAMI OD NORMY. Zależnie od wymaganej dokładności istnieją węższe lub szersze POLA TOLERANCJI . Wartości cech wykraczające poza określone pole tolerancji uznaje się za BRAK.
Dodam jeszcze, że braki dzielą się na naprawialne i nienaprawialne.
Mogę powiedzieć tylko Th. Frank ,,Co z tym Kansas?” i wszystko jasne…
Bycie bucem, nackiem etc. jest obecnie łatwe jak nigdy: ,,połowa” internetu jest delikatnie brązowa, częstokroć ktoś jeszcze to podkręca. Zdecydowanie łatwiej jest nienawidzić niż zrozumieć, wierzyć niż wiedzieć, krzyczeć niż zrobić.
Pamiętam klasyczny przykład (uwaga: areochologia): w 1997r do władzy doszedł twór zwany AWS – grupował on ówczesnych nacków, buców, przemocowców symbolicznych, katofaszystów. Problem w tym, że oni byli tym na skalę lat dziewięćdziesiątych: dziś duża część z nich by spokojnie leżała ze swoimi kolegami z PO na półce z napisem: uwaga lewactwo!. Tak, tak – tak daleko zaszliśmy. Ale do rzeczy: jednym z haseł AWS było odwrócenie kryzysu demograficznego (była już wtedy taka świadomość). A czas dla rozmnażania by wtedy parszywy: Kodeks Pracy obowiązywał tylko w budżetówce, dzięki stworzonej już na początku lat dziewięćdziesiątych a ogromnie wzmocnionej po 1997r rezerwowej armii bezrobotnych ,,pan pracodawca” był naprawdę Panem., pace były konkurencyjne. Normalną praktyką było zwalnianie dziewczyny po powrocie z urlopu macierzyńskiego zaraz następnego dnia=początek szukania, czasami tygodniami, miesiącami kolejnego zaszczytu zwanego pracą. Słowem: strach rodzić. Taki był wtedy klimat. A co zrobił w kwestii dzietności AWS – tak zapytała dziennikarka polityka tej formacji: ZAKAZALIŚMY ABORCJI i OGRANICZYLIŚMY DOSTĘP DO ANTYKONCEPCJI no i promujemy właściwą, opartą na chrześcijaństwie etykę seksualną. Tak, kwintesencja tego…co jest dziś.
Problem jest w tym, że ,,do tanga trzeba dwojga”. (Trzeba oddać ówczesnemu 2001-2005r SLD, że uczciwie podszedł do tych tematów i te kwestie miał totalnie w dudzie: aborcję, antykoncepcję, pozycję katolicyzmu, dzietność, bezrobocie. Mieliśmy wejść do Unii więc…nie ma wyboru trzeba było kraść do oporu. Ich biografie zbliżały się przecież do spełnienia). Lewica – bardzo chętnie przystąpiła do tego kadryla. O ileż łatwiej uwiarygodnić się broniąc Margot czy Margota niż przedstawiając projekt kompleksowej reformy kolei? Albo stoczyć epicki bój o tęczowe szarfy niż przedstawić projekt ustawy o reformie związków zawodowych. Albo upomnieć się o biedne (istotnie: biedne!) krowy zarzynane dla kasy podczas uboju rytualnego niż przedstawić… niż np…Sztandarem tzw. nowej Lewicy jest kwestia osób nieheteronormatywnych: rozumiem, że osoby takie mają istotny problem żyć w takim społeczeństwie. Sam , jako ateista, który chce wychować swoje dzieci o ,,swojemu” należę do ,,obcych w tym kraju” Pytanie: co jest artykułem pierwszejszej potrzeby dla mnie: wyższe zarobki w lepszych warunkach pracy, lepsze szkoły czy przycięcie pazurków kościelnej korporacji? Piszę tylko ze swojego punktu widzenia a przecież gej niekoniecznie zaraz musi być lewakiem. Przecież może on mieć diametralnie różne poglądy na ekonomię, ekologię. Tyle lat żył bez ślubu z partnerem, na ten przykład i daje radę, za to zdecydowanie bardziej zaboli go zaszeregowanie do wyższej grupy podatkowej?
Może to jest klucz, dlaczego lewica mimo, że ma słuszne pomysły, ba pomysły które jako jedyne mają szansę ocalić nas jako gatunek i naszą planetę, finalnie okazują się rozczarowaniem, co powoduje wychylenie wahadła na przeciwną – prawą stronę. Przy czym prawa i zasady ekonomii czynią, że to wychylenie jest zdecydowanie większe, silniejsze i agresywniejsze? Lepiej by ludzie się nienawidzili niż zlikwidowano raje podatkowe! Geje już się pożenili (jak obiecała lewica), ba mogą sobie adoptować też dzieci (słuszne to i zbawienne – równość to równość), ba musiałem kupić droższą żarówkę (ratujmy klimat!), samochód (ratujmy klimat!) a w portfelu co raz mniej, ja pracuję co raz więcej i więcej…a w sumie i tak za za dużo – od przyszłego roku będę bezrobotnym bo firma wyprowadza się do Laosu…Ale przecież Lewica zrealizowała swoje obietnice…ba nawet, dla utrzymania miejsc pracy obcięła podatki dla firm i obcięła socjal leniom…I tak dalej…
Konkrety gubią lewicę, dlatego brnie prowadzona grzecznie za rączkę przez prawicę w fantasmagorie…
Ps. Kandydat Biedroń: od razu widać sympatyczny, empatyczny, fajny koleś…Ale tak naprawdę co wiadomo było: OFICJALNY GEJ. Jego orientacja jako sztandar. Niby wiadomo: ekologia (jak? za ile i kto płaci?), sprawa KRK (w jaki sposób poradzi sobie z oporem?) itd. Poza jego orientacją – niewiele konkretów. Wynik – znany.
@kaesjot w swoim pierwszym komentarzu naszkicowałeś nam swoje poglądy na temat ludzi (nie ideologii), którzy nie mieszczą się w twoim wyobrażeniu płci, a w zasadzie tylko związane z nią zachowanie. Pierdolcem więc jest ktoś z jajami (tak byś to ujął?) wdziewający sukienkę i szpilki. To jest ciekawe, bo kobieta w garniturze (marynarka, spodnie) nie wzbudza dzisiaj nawet cienia zainteresowania.
Na chwilę brunatne tatatajstwo (kolejnu dochtór, a za chwilę profesur) odpuściło GENDER (chyba dlatego, że Hołownia i jego żona dowiedli prawdziwości zmieniających się ról społecznych kobiet i mężczyzn). Teraz uceni zajęli się definiowaniem płci.
Cytaty profesorskie (jest białe i czarne i nikt nie będzie mówił o tęczy) możesz sobie darować, wszak wszyscy wiemy, że to tylko jedno z podejść do problemu. Prawdziwy problem mają oczywiście ludzie nie pasujący do XX lub XY, a już w szczególności, gdy jakiś nieokrzesany cham nazywa ich pierdolcami. Wstydź się człowieku. Nie chcesz nie patrz, nikt ci nie każe się z nimi kolegować. Chodzi tylko o akceptację faktów i nic więcej. Żyj sobie jak chcesz, pod warunkiem, że nikomu krzywdy nie czynisz.
Przed ostatnimi wyborami jeden z tematów był wiodący.
Większość chyba orientuje się jaki.
W momencie kulminacji tego emocjonalnego fermentu – wizyta mamy kandydata Biedronia w pałacu prezydenckim – jakiś dziennikarz ( w tej chwili nie pamiętam nazwiska, ale niewykluczone, że był przedstawicielem jakiegoś jedynie słusznego nadawcy) dorwał ( na świeżym powietrzu) Adriana Zandberga i zadał pytanie treści mniej więcej takiej:
„Co sądzi Pan na temat tej niegodnej prezydenta wypowiedzi na temat środowisk mniejszości seksualnych, która dotyka również waszego kandydata?”
Adrian Zandberg – jak to on – nie popadł w egzaltacje, ale odpowiedział:
„Wie Pan, w demokracji co ja sądzę na ten temat jest raczej mało istotne, ważne jest co myślą na ten temat wyborcy”.
Nie będę przytaczał, ale gdyby ktoś chciał sobie odświeżyć, to może porównać werdykt jaki wydali wyborcy w tej akurat sprawie.
Przejrzałem, to co wczoraj napisałem ( było tego sporo, ale kwarantanna sprzyja tego typu aktywności) i jedno zdanie muszę skorygować.
To, w którym Anthony Giddens, twierdzi, że kwestia preferencji seksualnych to nie tylko indywidualna sprawa. Wczoraj zabrakło, jednego, ważnego słowa.
Dzisiaj już wersja prawidłowa:
„Jego zdaniem te „decyzje reprodukcyjne wiążą preferencje i opcje indywidualne z dalszym istnieniem rodzaju ludzkiego.”
Jakiś czas temu upubliczniłem wykaz tytułów książeczek ( oczywiście nie do nabożeństwa) których spoiwem jest teza:
Coś się kończy, ale co zajmie miejsce tego dogorywającego polityczno – kulturowego modelu trudno to w tej chwili określić. Na ten moment losy się jeszcze ważą.
I jedną z nich jest ( w tym momencie zaliczyłem rozdział wprowadzając-zarysowujący zjawisko ) „Narodowy populizm. Zamach na liberalną demokrację”.
Z tego co zdążyłem się zorientować po dotychczasowej lekturze autorzy (Eatwell i Goodwin) szzcególnie bacznie przyglądają się USA i Wlk. Brytanii, czyli Trumpowi i brexitowi i te zjawiska ( bo Trump jest chyba zjawiskiem) poddają dosyć wnikliwej analizie. Ale na tło tych dwóch obszarów bardzo często nanoszą Węgry (Orban), Francję (M. Le Pen), Holandię, Austrię, Szwecję i również Polskę z partią wiadomą u steru.
Jak dotąd daje się zauważyć wnikliwa analiza społeczna owego zjawiska (młodzi- starzy, wykształcenie, dochody, zatrudnienie lub nie, rodzaj wykonywanej pracy.
Zapowiada się nieźle.
I na koniec przytoczę fragment w którym autorzy informują o celu swoich dociekań:
„Musimy więc przyjrzeć się bliżej obietnicom składanym przez narodowopopulistycznych polityków i zbadać, czy wbrew popularnemu twierdzeniu, że jest to nowa forma faszyzmu, narodowy populizm nie dąży jednak do nowej formy demokracji, w których interesy głosy zwykłych ludzi zajmują bardziej poczesne miejsce”.
O efektach owej analizy od czasu do czasu…
Zawsze to coś nowego. Przynajmniej.
BWTB 7 października 2020 18:18
Widzę, że masz kłopoty ze zrozumieniem prostych spraw.
Szkoci (faceci) chodzą w spódniczkach , Indianie z puszczy amazońskiej, Aborygeni, różne plemiona afrykańskie chodzą nago – co najwyżej niekiedy zasłaniają genitalia.
Muzułmanie niemalże całkowicie zasłaniają swoje kobiety przed spojrzeniem obcych mężczyzn.
I wszystko jest OK, bo to są ICH WŁASNE NORMY etyczne, estetyczne, moralne itd.
Problemem u nas nie jest to, że ktoś jest „odmieńcem” lecz ostentacyjnie a niekiedy wręcz agresywnie tę „odmienność” prezentuje i na dodatek z tego względu domaga się szczególnych praw – praw do których nie ma wymaganych obowiązującymi normami predyspozycji.
To tak, jakby pingwin domagał się prawa do lotów jak orzeł, ze szczytu gór bo przecież też jest ptakiem !
Było i jest wiele osób o orientacji homoseksualnej mniej lub szerzej znanych i nie było z tym większych problemów. I dzisiaj też nie ma z nimi problemów.
Zaczęły się one, gdy nastała moda na „zaistnienie w mediach” – wielu, zwłaszcza tacy, którzy nie za bardzo mają się czym wykazać szuka na siłę czegoś, co pozwoli im się przebić w mediach i skupić na sobie uwagę ludzi.
Skoro dyskusja podąża w te rejony podrzucę tekst – z lekkimi skrótami – który popełniłem na blogu Małgorzaty Sikorskiej (Punkt S) w piękny czerwcowy dzień 2020 roku
Jakiś czas temu (2001 rok) filozof, etyk (chyba UMK) popełnił był ciekawą ( bardzo ciekawą ) pracę, książkę pomyślaną jako podręcznik dla studentów wydziałów humanistycznych, a zatytułowaną „Etyka w działaniu”.
Bardzo pozytywna swego czasu recenzja w Polityce zainspirowała piszącego ten komentarz do jej kupna, jak również czytania, wertowania.
Temat książki to rzeczywiście problemy ( może nie dnia codziennego ) z którymi – osoba konfrontująca swoje poglądy na jakieś kwestie z tym które co i rusz podrzucają aktywne publicznie osoby i żyjące z takich ekscesów media -napotyka co i rusz. Niekoniecznie zresztą w okresie przedwyborczym, ale w tym szczególnie. Koronnym atutem pracy Profesora Hołówki jest perspektywa spojrzeń na konkretny, wybrany problem etyki społecznej, etyki politycznej, etyki seksualnej i innych.
Przy czym perspektyw tych jest tyle, ile właściwie w historii najważniejszych teorii etycznych.
Etyka miłości bliźniego (chrześcijaństwo), Kant, utylitaryzm, Hobbes, Arystoteles (McIntyre), pragmatyzm i kilka jeszcze innych.
I co by nie przedłużać przechodzę do istoty, czyli osławionego ostatnio LGBT, który Jacek Hołówka zgrabnie przybliżył w części Etyka seksualna w rozdziale zatytułowanym „Homoseksualizm”.
Zanim wyłożę w miarę swoich możliwości istotę zagadnienia ( tak jak je widzi etyk w ujęciu historycznym) przytoczę jedynie kilka pierwszych zdań, które ukazują, że problem zachowań homoseksualnych jest strasznie niejednoznaczny i dyskusyjny co chyba jest jakimś wytłumaczeniem dosyć gorących dyskusji i buchających żarem komentarzy i polemik.
Oto ten fragment który właściwie mówi wszystko:
„Czy homoseksualizm jest perwersją, tzn poszukiwaniem doświadczeń seksualnych odbiegających od normy, czy raczej dewiacją, tzn. orientacją erotyczną, do której sprawca czuje się nakłaniany przez własny popęd seksualny, choćby wbrew swojej woli?
Czy pociąg do osobników własnej płci jest wywoływany przez geny, zaburzenia socjalizacji, traumatyczne przeżycia lub potrzeby emocjonalne związane z obrazem własnej osoby?
Nie ma dotąd rozstrzygających dowodów pozwalających przyjąć lub odrzucić którąś z hipotez. Być może w przyszłości będziemy wiedzieli więcej.”
Swoich biografii dla ilustracji kontrowersji użyczą Oscar Wilde i Andre Gide. Ten ostatni to autor „Lochów Watykanu” i „Immoralisty”.
Niby obaj podobnie zorientowani seksualnie i w/g wielu konsekwencją tego faktu jest nieunikniony znak stawiany między życiową praktyką, ale w/g Hołówki i moim zdaniem również w tych odmiennych postawach, wyborach egzystencjalnych chyba tkwi cała przyczyna problemów LGBT i z LGBT.
A rozdział poświęcony tym dwu znanym pisarzom ( ale dzisiaj już chyba bez przesady) nosi tytuł „Perwersja i naturalizm”, a zdaniem Hołówki w/w przetworzyli swoje upodobanie do mężczyzn w …program artystyczny. Ale ten program to oczywiście coś więcej.
Pierwszy (Wilde) swoją miłość praktykuje właściwie jako perwersję dla samej perwersji( perwersję rozumianą oczywiście historycznie, bo perwersja niejedno ma imię, szczególnie ta współczesna).
Gide swój homoseksualizm traktuje w kategoriach prawie filozoficznych. Bo oprócz raczej skrywanej praktyki staje w polemiczne szranki z samym Tomaszem z Akwinu i toczy z nm spór o naturę, a raczej naturalność skłonności seksualnych. Treść tego sporu Gide zawarł w książce „Corydon” wydanej w …12 egzemplarzach. Wilde szukał rozgłosu dla swojej skłonności i uchodził nawet w okresie pełni swojej sławy prawie za celebrytę, pokazując się publicznie z młodymi Arabami w paryskich hotelach w wzbudzając entuzjazm ówczesnych dam.
Gide starał się rozgłosu za wszelką cenę uniknąć i widział istotę problemu w kategoriach poznawczych. Twierdził, że natura i wskazana forma miłości to nic innego jak panujący zwyczaj, czyli natura tak właściwie jest poddaną kultury, bo to ona powinna rozdawać karty mocą swoich kulturowych decydentów.
Bo to oni, a nie natura określa jaki życiowy projekt realizować, komu można pomóc, kogo wspierać, kogo faworyzować, albo kogo czynić obiektem kpin, szyderstw, czy inna sarkazmów.
Ta ostania uwaga to już moja zasługa.
A historia Wilda i Gide pobiegły różnymi torami.
Gide otrzymał Nobla ( za całokształt) i wylądował na watykańskim indeksie, a Wilde po pobyciu w więzieniu:
„Nigdy nie powrócił do beztroskiego trybu życia. Praca jednak szła mu ciężko i miał wrażenie, że stracił talent. Jego życie zostało zniszczone i straciło wszelki sens. Stronił od ludzi, nie odzyskał wiary w siebie, nie zdobył się na filozoficzne zrozumienie swego losu. Zaczął się zapadać w nicość i zapomnienie,(…) Marazm duchowy wywołało społeczne potępienie i nieodwołalne rozstanie z perwersją.”
Ten ostatni fragment to „Etyka w …”
kaesjot 8 PAŹDZIERNIKA 2020 11:34
Normy kulturowe, a cóż to takiego? Mam trochę lat więc przypomnę trochę tych „norm”, które się za mojego życia przestały obowiązywać: Jeśli chodzi o strój, to jeszcze w latach 60-tych żadna kobieta zamężna nie wyszłaby z domu bez nakrycia głowy choć dotyczyło to głównie wsi i małych miasteczek. Prawdziwy mężczyzna nie dotykał na ulicy wózka ze swoim dzieckiem. Chodziłem do kościoła jako dziecko, a tam panował ścisły podział stron na męską i żeńską ( skąd się to wzięło?). Panna z dzieckiem była wytykana palcem. Co tam panna z dzieckiem, wyśmiewano stare panny i trochę mniej starych kawalerów. I teraz najważniejsze, śmiano się z kalek, ukrywano tych ludzi w domach. Oto twoje normy kulturowe.
Powoływanie się na jakiegoś profesora, który upiera się przy dwóch płciach jest śmiechu warte chłopcze. W tym środowisku nie takie rzeczy widziano. Poczytaj ostatni numer Polityki o polskiej uczonej (rany boskie, kobieta!!!) biolożce zajmującej się o trwogo embrionami. Jej odkrycie było lekceważone i wyśmiewane przez światowe tuzy w tej dziedzinie i na nic się ich głupi upór nie zdał, musieli przełknąć porażkę, a nie dotyczyła ona błahego problemu terminologii żeński, męski. Założę się, że nie masz pojęcia o nieaktualnej klasyfikacji organizmów żywych, nauczanej jeszcze do niedawna w LO.
Wbij sobie do łowy, że normy ulegają zmianom i nic nie poradzisz.
To ostatni mój post w twój adres. Nie dyskutuję na temat tabliczki mnożenia.
@kaesjot
Jak Ty to przeżyjesz? Jakby co, to jestem z Tobą na tym ostrym zakręcie życia.
@Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
Moim postępowaniem kieruje III-cia zasada dynamiki Newtona lecz ze sprzężeniem zwrotnym ujemnym oraz rada mojej śp. Mamy – ” bądź mądrzejszy – ustąp”.
Seppuku nie popełnię ale dziękuję za wsparcie.
BWTB.A moze zajmiesz sie problemem czy Adam i Ewa mieli pepek! Czy nie kapujesz , ze Polityka od 1957 stale zajmuje sie tego typu bzdurami? A moze by tak o sytemie do granic debilizmu doprowadzonej centralizacji wladzy w varszavie? Moze wymienisz 1 kraj tak rzadzony jak Polska ? No co ; nie znasz = ja tez nie?A to trwa juz ,no jak dlugo?
Co :dokonal tego Kaczynski; Pisudzki, Sobieski, Tusk???
P. dziennikarzu: u pana tylko potakiwacze moga pisac co chca? Jak to bylo:prawdziwa cnota krytyk sie nie boji,co? Moze mi pan odpowie co tj moderacja?
p. dziennikarzu: cenzura jak za komuny!
Pytanie postawione w czasie rzeczywistym: Czy Biden jest lewakiem?
„Ryszard Schnepf był gościem programu „Tomasz Lis.”. W rozmowie z redaktorem naczelnym „Newsweek Polska” były ambasador RP w Stanach Zjednoczonych oceniał m.in. ostatnią debatę między Donaldem Trumpem a Joe Bidenem. – Trump narzucił tę stylistykę. Padły mocne słowa ze strony Joe Bidena, ale ja myślę i może ryzykuję tą tezą, że to było skalkulowane. Joe Biden, któremu próbował Trump przykleić etykietę „Sleeping Joe” – człowieka bez energii, miał pokazać, że potrafi być twardy i potrafi odpowiedzieć w stylu Trumpowskim – powiedział Schnepf.”
Chciałbym przypomnieć jeden epizod z życia byłego ambasadora. W czasie spotkania na Uniwersytecie Warszawskim / dostępne na Youtube/ na pytanie o jego opinię na temat ustawy nr 447 , odpowiedział , że nie nie wie o co chodzi.
Pytanie powtórzono po kilku minutach i wtedy zaczął opowiadać androny.
Tacy fachowcy komentują najważniejsze sprawy dotyczące przyszłości świata w najbliższych dziesięcioleciach.
„- Widzisz, co się dzieje, od Białorusi po Polskę, Węgry i wzrost totalitarnych reżimów. Obecny prezydent popiera wszystkich zbirów na świecie – powiedział kandydat Demokratów na prezydenta USA Joe Biden podczas spotkania z wyborcami.”
To jest przykład liberalizmu wybiórczego . Kandydat na prezydenta nie wymienia Ukrainy , gdzie jego syn zarabiał miliony w okresie „kwitnącej” demokracji na Ukrainie, która demokracja wymusiła masową emigrację do kraju rządzonego przez „zbirów”.
Czy to jest objaw demencji , czy cynizmu?
Tak wygląda liberalizm byłego „WszechPolaka”.
Adwokat Wszechpolaków okazał się adwokatem „Wszechbanksterów” i kupił sobie za pieniądze z doradzania „Wszechbanksterom” domek obok rezydencji papieża, żeby miał blisko do spowiedzi.
W Rzymie będzie adwokatem „Wszecheuropejczyków” , czyli tych z kim można kosić milionowy szmal za doradzanie w biznesie.
Ten przebieraniec w oczach elit zostaje męczennikiem i guru opozycji?
Czy doradzanie klientowi, jak ograbiać innych z ich własności w sposób jakiego prawo nie zabrania mieści się w kodeksie etyki adwokackiej. Wypowiedzi zawierającej to pytanie red. Szostkiewicz nie puścił na swym blogu.
Jak powiedziała w jednym z wywiadów prof. Ewa Łętowska tego typu „współzawodnictwo” stało się modne w „elitarnych kręgach prawników” – kto wyciągnie „więcej kasy” ( dla swych klientów i dla siebie oczywiście ) w sposób, jakiego prawo nie zabrania zatem Giertych tylko się dopasował do panującej „mody”.
szczerka:stosujac cenzure/ a zrobiles to z moja wypowiedzia/ robisz z siebie nie liberala , a zwyklego polgl…..!Amen!
Pardon: ta cenzura, zobaczylem za pozno, trwala tylko kilka dni.Przepraszam p. Szczerka!
„Po godzinnym proteście pod domem Kaczyńskiego tłum ruszył na ul. Parkową, pod willę premiera. To właśnie tam ma dziś przebywać szef PiS. „W poniedziałek blokujemy co się da, uliczki, ulice i ronda. To jest wojna!” – krzyczała zachrypnięta Marta Lempart. „A w środę co robimy? Nie idziemy do roboty!” – zapowiedziała.
Pod domem Jarosława Kaczyńskiego na ul. Mickiewicza 49 zebrało się w piątkowy wieczór kilka tysięcy osób. Ponad tłumem – flagi. Z logo Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, tęczowe. Niektórzy przynieśli tekturowe transparenty („Nasz penis. Ich macice. Wara od nich”, „Pedały z kobietami”, „Kingo, co powiesz tacie?”, „Aborcja jest OK”, „To jest wojna”). Cześć osób zabrała na protest dzieci.”
Trochę się zagalopowali z tą asocjacją „Nasz penis. Ich macice. Wara od nich”.
Tytuł sprowokował mnie do refleksji, że ostatnio trwają próby co niektórych domorosłych historyków i filozofów sieciowych (nie mylić z tymi prawdziwymi) „przylepienia” Hitlerowi, że był „lewakiem”. Jestem pewien, że on dostał by swoim zwyczajem szału słysząc takie wypowiedzi (wszak po Żydach najbardziej nie cierpiał komunizmu i uważał, go za jedno z najgorszych zagrożeń), ale to dość dobrze pokazuje, jak trwa w najlepsze przykrawanie historycznych postaci i ideologii do bieżących potrzeb politycznych.
panie kaesjocie .
Jedzie od pana brunatną cieczą
P.Szczerek: Zastosowal pan na moj glos w dyskusji cenzure przed kilku dniami!Tylko potakiwacze moga sie u pana wypowiadac. A ja myslalem, ze:prawdziwa cnota krytyk sie nie boji! Tj. polskie przyslowie:zakladam ze pan to wie!
J.E.Baka:gdybys tak dokladnie znal historie powstania faszyzmu niemieckiego nie napisalbys tego! NSDAP: przetlumacz! Ale tj. malo:reszta to dokladna znajomosc takze mentalnosci Niemcow:wtedy i teraz!
Panie kaesjocie,
Robota adwokata polega na uzyskaniu maksymalnie korzystnego wyroku dla klienta owego adwokata. Czemu robi Pan zarzut Giertychowi , że robi dobrze swoją robotę? Chyba nie jest tak że marzą się panu sady rewolucyjne-ludowe- 10 minutowe?
Panie kaesjocie,
Pańską wypowiedź na temat płci, ich ilości, tego czy są,, naprawialne ,, czy też,, nienaprawialne,, owe ,, wady,, stawia pana w jednym szeregu z np Krzysiem Bosakiem…. . Czuć trochę w pańskiej retoryce stary beton z PRL, owi panowie też nie chcieli uznać praw lgbt do istnienia. Zanim powstał termin lgbt….. taki z pana liberał obyczajowy jak że mnie marksista, Panie kaesjocie. Dobrze że Wosia już nie ma.
Jakiś czas temu, znany niemiecki filozof poinformował świat o śmierci Boga.
Po pewnym czasie na murach jednego z niemieckich uniwersytetów ujrzano tej oto treści klepsydrę.
„Pogrążony w szczerym i nieutulonym bólu pragnę poinformować że jakiś czas temu zmarł Friedrich Nietzsche – Bóg”.
Że płytka analogia?
Błoto też czasem sprawia pozory głębi… pisał Stanisław Jerzy Lec.