Jak populistyczna prawica przed LGBT uciekała

Ach, doprawdy superśmieszna jest ta dziarska i godnościowa prawica, co to chodzi dookoła i gada o honorze, „starych dobrych wartościach”, a czego nie dotknie, to zamienia się w małość, tchórzostwo i serwilizm.

W imię „godności narodowej” rozwalili relacje z Unią, wobec której rzekomo byliśmy „ulegli”, i jak padli na kolana przed Trumpem, tak klęczą, mamrocząc z pełnymi ustami: „the most powerful position is on my knees”. I zgadzają się na coraz bardziej tyrańskie zasady tego amerykańskiego bohatera, który „odrzucił lewackie, upadlające zasady”, a zamiast tego wprowadził zdrową zasadę prawa dżungli, w ramach którego graczami są tylko buce, a buce bywają silne albo słabe, a Polska jest relatywnie słabym bucem, więc będzie tak na kolanach trwała przed Trumpem, bo partnerska relacja w ramach UE jest „zła i lewacka”. No ale PiS jest przyzwyczajony do takich relacji, bo przecież w partii mają tak od zawsze.

No i teraz ta cała sprawa ze „strefami wolnymi od LGBT”. Najpierw latali dookoła z tymi naklejkami, że „wolna strefa”, gromili radośnie gejów, potem kolejne gminy przyjmowały uchwały o „strefach wolnych od LGBT”, a jak się zaczęło robić gorąco, to – bardzo rycersko – kwiczą ze strachu i zrzucają wszystko na lewicę, twierdząc, że to ich wymysł.

To największy śmiech na sali od czasów, gdy Macedonia za rządów prawicowców nastawiała sobie wielkich pomników Aleksandra Wielkiego, bo taka jest wielka, potężna i starożytna, ale główny pomnik w centrum Skopje nazywał się „jeździec na koniu”, żeby się Grecy nie wkurzyli. Rycerstwo, co w kierunku boju gna z zamkniętą przyłbicą, a gdy im się tę przyłbicę otworzy, to w środku w zębach fałszywe L4.