Pogarda klasy panów piętnujących element animalny w Geotermalnej Guberni

Polska przestaje być Rzeczpospolitą Polską, a staje się Geotermalną Gubernią, krainą w której rządzi klasa panów, i w której reszta obywateli nie jest już nawet ledwie tolerowanym „elementem animalnym”, ale elementem, jak to ujął Jarosław Kaczyński w Sosnowcu, „piętnowanym”. Bitym przez pogromowców, jak w Białymstoku czy Wrocławiu, szarpanym przez „prawdziwych patriotów”, jak w Trójmieście, gdy opozycjoniści próbowali powiesić swoje plakaty wyborcze, albo jak w Kielcach, gdy sprzeciwiono się zrywaniu przez nich innych plakatów. Gnębionych i upokarzanych przez służące partii służby państwowe, jak na Śląsku, gdzie biznesmen który miał rzekomo posiadać materiały kompromitujące jakichś pisowskich partyjnych szaraczków został aresztowany, a w areszcie straszony podrzuceniem do komputera pornografii dziecięcej i zemstą na rodzinie, a szczuci na niego współwięźniowie czytali mu jego własne maile do żony, które jakimś cudem-niecudem podano im w ręce. Pisał o tym „Bloomberg”, ale w Polsce mało kogo to zajęło.

Super kraj! Tylko że to już nie jest Polska, bo Polska, jak mówi art. 1. Konstytucji (brzydkie słowo w tej nie-Polsce), jest „dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. PiS-owski państwoid natomiast jest czymś, co nazwać można „Geotermalną Gubernią” z racji pewnych biznesowo-politycznych sympatii i ogólną konstrukcję państwa dzielonego na „klasę panów” („jesteśmy, w przeciwieństwie do was, panami”, mówił opozycji Kaczyński, wywodzący się, jak twierdził, „z lepszych miejsc” niż „chłopaki z podwórka”, choć jednocześnie jego partia próbuje przekonać „ciemny lud”, jak określił naród kiedyś szef TVP Jacek Kurski, że nie pochodzi z elit, i że jest z rzeczonego ludu) i rzeczony „element animalny gorszego sortu”, podludzki, untermenschowski, który już otwarcie jest „piętnowany”.

Jeśli komuś przeszkadzały „moherowe berety” u Tuska czy rzucone sienkiewiczowskim żartem, ale jednak żartem (choć żart był w „sikorskim” stylu) „dorzynanie pisowskich watah”, to teraz ma groźby i pogardę podawaną zupełnie serio, przez nieformalnego prezesa partii i państwa, które znów stały się jednością.

Mamy więc nie tylko „element animalny” i „gorszy sort” oraz polecenie „zamykania mord zdradzieckich”, ale już bardzo realne „piętnowanie” tychże.

Jest też mowa o „naszych wrogach” (choć, jako żywo, jedynym w Polsce stronnictwem które służy interesom kogoś, kogo można nazwać przeciwnikami struktur w których znajduje się Polska, są pożyteczni idioci Rosji, jakim jest PiS, nie wspominając o otwarcie prorosyjskich politykach np. Konfederacji, m.in.. Korwinie-Mikke).
O „zdrajcach”, choć, jeśli już PiS wprowadził to słowo ponownie do debaty publicznej, to warto wspomnieć, że zdrajcami są pisowcy, którzy zdradzili nie tylko instytucje Rzeczpospolitej i jej rację stanu, ale także gigantyczną część jej obywateli wyrzucając ich z tramwaju „nur für lepszy sort”. Mówi się też o „nieprawdziwych Polakach”, choć podobno „prawdziwy Polak” nie może być faszystą, więc nie są, jeśli tak się bawimy, Polakami ci, którzy maszerują, tupiąc, po miastach, wykrzykując faszystowskie hasła oraz ci, którzy ich wydobyli spod ziemi na świat i legitymizują.

Jak wyjść z tej smutnej sytuacji? Ano, można protestować, tylko że największa antyreżimowa siła, KOD, obśmiany zarówno z prawej jak i z lewej strony bardzo osłabł, co, notabene, trudno mi lewicy zapomnieć i wybaczyć.

Ale można pójść też za radą złego wujka Michela Houellebecqa i zainwestować w uległość. To proste: człowiek głosuje na PiS, chrzci się w jego quasi-wartościach, czyli prostaczeje i dziecinneje emocjonalnie (zaczyna wyznawać i praktykować logikę wojny i podeptania przeciwnika zamiast dialogu i kompromisu, szukać winy przede wszystkim na zewnątrz zamiast przede wszystkim analizować i naprawiać własne wady, tworzyć objaśniające świat teorie spiskowe zamiast stawiać czoła rzeczywistości, wrzeszczeć zamiast słuchać itd.) – i od razu lepiej: jest członkiem rasy panów, a nie pogardzanym i piętnowanym elementem animalnym. Pełnoprawnym obywatelem Geotermalnej Guberni.

Jest to, co prawda, ćmia droga ku dziurze, w której grubo ponad pół wieku temu zniknęli już inni budowniczy podobnych struktur państwowych, i w którą pędzą nasi narodowi quasi-socjaliści. Ale pędzi się fajnie.

Z Bogiem więc! Albo raczej mimo tego samego Boga, za którym tak bardzo chowają się uciekając przed nihilizmem, jeśli już tak się zabawiamy w nekroromantyzm.