Śmierć na Giewoncie, Jezus, bydło, Szatan i mroczne zaklęcia

Dziś, drodzy Państwo, opowiem historię o tym, jak to wszyscy daliśmy się omamić popprawicowemu bredzeniu, że krzyż nie ma nic wspólnego z przyciąganiem piorunów, czyli dlaczego warto czytać wypowiedzi eksperckie do końca.

Rzecz w tym, że główna ekspercka wypowiedź, na której bazują polskie media w debacie dotyczącej krzyża, piorunów i śmierci na Giewoncie, jest, owszem, ekspercka merytorycznie, ale wniosek, jaki wyciąga z własnej ekspertyzy ekspert, jest sprzeczny z rzeczoną ekspertyzą.

Cóż poradzić, tak się zdarza widocznie.

A jest tak, że obrońcy krzyża na Giewoncie, w tym autorka tekstu w „Na Temat”, komentując pewien mój wpis na Facebooku, o którym będzie później, powołują się na wypowiedź specjalisty, fizyka Tomasza Rożka, która brzmi następująco:

Z naukowego punktu widzenia to kompletna bzdura. Apelowanie: „zdejmijmy krzyż z Giewontu”, ma czysto ideologiczną podstawę. Nie ma natomiast naukowej.

– tak z wykopem zaczyna Rożek.

A następnie przechodzi Tomasz Rożek do efektownej zmiany kursu o 180 stopni i samozaorania z podstawą ideologiczną, a nie naukową:

Po prostu gdy burza już jest, to prawdopodobieństwo uderzenia w wystający element jest dużo większe. Tak jak podczas burzy nikt nie trzyma się piorunochronu, tak nikt nie powinien być w bezpośrednim sąsiedztwie krzyża. Tam w ogóle nie powinno być ludzi.

Jak tłumaczy dalej fizyk Rożek, jeśli wszędzie dookoła jest mokro, to niezależnie od tego, gdzie piorun uderzy, możemy zostać porażeni. Dlatego ważne są zasady bezpieczeństwa. Najważniejsza z nich to unikanie mokrych i metalowych obiektów.

Słowem – zostawmy krzyż, bo domaganie się jego usunięcia to sprawa ideologiczna. Po prostu zakażmy wspinać się na Giewont. Krzyż jest ważniejszy niż ludzkie życie, nie wspominając o tak przyziemnej rzeczy jak wspinaczki wysokogórskie. Oczywiście, że w idealnym świecie wycieczek w górach w czasie burzy być nie powinno, ale świat idealny nie jest, i Jezus z krzyża na Giewoncie raczej też go takim nie czyni i nie uczyni. Raczej odwrotnie. Polska debata publiczna jest taka zabawna.

Zresztą, to ten sam casus, co wiszące nad kanałami na Mazurach przewody wysokiego napięcia, za sprawą których każdy, kto przepływa przez śluzę, musi składać maszt, bo wiszą nisko. Kto masztu nie złoży, bo zapomni albo się zagapi, ten się usmaży. Rzadko się to zdarza, być może tak rzadko, jak pioruny na Giewoncie, ale gdy się już zdarzy, to kończy się to tragedią. Co nie da pozwoli podnieść tych przewodów? Co nie pozwoli zamienić tego krzyża na inny, bezpieczniejszy? Przecież nie trzeba go nawet likwidować. Ale pieśń pop-prawicy jest jedna: brońmy krzyża, od Giewontu do Bałtyku!

Jest to wszystko tym zabawniejsza, że mimo że prawica grzmi, wyzywa i uzwierzęca swoich przeciwników politycznych, próbuje też narzucić własne, histeryczno-nakolanne podejście do w zasadzie każdego tematu, który odgórnie uzna za „kalanie świętości”, a każdy śmiech nie po myśli popprawicowej propagandy jest „szyderstwem”. Z ofiar, poległych, uczuć religijnych czy patriotycznych itd.

Przykładem jest mój wpis facebookowy, w którym opisywałem pewien swój sen dramatyczny, będący zapewne wariacją na temat popprawicowego bredzenia ostatnich lat. Brzmiał on tak:

Śniło mi się, że abp od tęczowej zarazy, zawsze zapominam, jak on się nazywa, wezwał do postawienia na Giewoncie lasu krzyży metalowych i do zorganizowania tam masowej pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, Klubów Gazety Polskiej, polityków Prawa i Sprawiedliwości i Konfederacji, a także Młodzieży Wszechpolskiej, Organizacji Narodowo-Radykalnej i innych zrzeszeń tego typu. Ogłosił, że pielgrzymka ma się odbyć podczas burzy z piorunami, żeby udowodnić, że Jezus kocha Polskę i nie skrzywdzi swoich owieczek. I że wszyscy mają się trzymać za ręce.

Gdzież to ja się nie znalazłem!

Zawyły Fronda, „Do Rzeczy”, wPolityce.pl, Republika, TVP, Polskie Radio, Stefczyk i wiele pomniejszych i co głupszych. Wszędzie w tym stylu: Szczerek życzy śmierci szerokim masom społeczeństwa i kpi z ofiar. Było sporo śmiechu. „Tygodnik Solidarność” dostrzegł na moim zdjęciu profilowym pentagram (choć, ku mojemu zasmuceniu, nie dostrzegł napisu: „ekstremalna droga krzyżowa”, który tam zamieściłem dla równowagi). Również naczelny oficer polityczny popprawicy Dawid Wildstein nie omieszkał po swojemu nawiązać do poetyki w stylu „wytępić całe to bydło”. Jak to się mawia w pisowskich kuluarach: „słychać wycie”.

No tak, cała popprawica wyje z oburzenia z powodu mojej beki, że tak jak w USA Trumpa odpowiedzią na zwiększającą się liczbę ataków z bronią palną jest jeszcze więcej broni, tak w pisowskiej Polsce obowiązuje logika, że na nieszczęścia spowodowane przez kultywowanie ciemnogrodu remedium jest jeszcze więcej ciemnogrodu.

Bo cóż, nie chodzi tu tylko o genialny pomysł trzymania na Giewoncie gigantycznego metalowego krzyża, który przecież nie może przyciągać piorunów i w ten sposób razić ludzi stojących w jego pobliżu, trzymających się łańcuchów, stojących na mokrej trawie, bo Bóg w tym przypadku, jak wiadomo, zawiesza prawa fizyki, ale też np. jeszcze większe szczucie na i tak zaszczute grupy społeczne, o poprawę międzynarodowej pozycji Polski przez tej pozycji rujnowanie, o wzmacnianie polskiej praworządności przez wspieranie kultury linczu na oskarżonych, hejtu w Ministerstwie Sprawiedliwości i dewastowanie konstytucji, umacnianie wolności wypowiedzi w Polsce przez tworzenie bezwstydnej propagandy itd.

Dlatego właśnie, nie chcąc obrażać prawicy, nie nazywam środowisk okołopisowskich i ich służebnych mediów prawicą, a popprawicą. Bo to taka sama prawica jak Lepper był lewicą.

To ciekawa rzecz: żyć w kraju, w którym rządzący nie są partnerem do rozmowy, a otumanioną, skretyniałą, wzajemnie się nakręcającą histeryczną linczującą tłuszczą. Choć może nie aż tak ciekawa – w końcu wielokrotnie już w historii podobne mechanizmy działały i wiadomo, jak się kończyły. Zaprawdę, powiadam wam: błogosławieni ubodzy duchem, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie.

Zatem, drodzy popprawicowcy: gdy już zaczniecie takich jak ja przybijać do krzyża na Giewoncie, wiedzcie, że my, słudzy Szatana, wyszepczemy nasze potworne zaklęcia sprzed eonów i napuścimy na was nie tylko pioruny, ale i Cthulu!

Avada kadavra, bójcie się!